Tak, to już czas... na świąteczne życzenia! :-)
Bardzo dziękuję Wam za życzonka spod ostatniego posta :-) Teraz kolej na mnie :-)
Życzę Wam wszystkim, i każdemu (chyba raczej każdej bo jak na razie żaden osobnik płci męskiej się nie ujawnił ;-) ) z osobna zdrowych, pogodnych, ciepłych (nie, nie, nie chodzi mi o temperaturę na zewnątrz, choć ta zapowiada się iście wiosenna :-| Kto ukradł śnieg??!!) Świąt. Aby te najbliższe dni upłynęły Wam w pełnej miłości i wzajemnego rozumienia rodzinnej atmosferze :-) Aby Mikołaj był dla Was łaskawy ;-) Abyście nie patrzyły na wagę i broń boże na ilość pochłanianych kalorii :-)
Cudownych Świąt Wam życzę (i sobie też hihi) :-)
***
***
Już jest :-)
W piątek wyprawiłam się ze swym małżem po świąteczne drzewko. Miało być z tych mini - w tym celu zakupiłam wcześniej ratanowy kosz w Dagowym shopie, co by wstawić choinkę wraz z doniczką. No ale nie wyszło ;-) I zamiast kosza drzewko dostało lniane wdzianko opasane czarną wstążka, ale tym samym idealnie pasuje do świątecznego stroika, który wisi nieopodal niego na ścianie :-)
Co prawda nie ma lampek - mój Zigulec to kochany gryzoń uwielbiający wszelakiej maści kabelki druciki sznureczki, ale i tak drzewko mi się podoba. Jest foremne, gęste i przepięknie pachnie :-)
No i nieco szersza perspektywa - a na niej mój nowy dywan i... Tito, który podobnie jak ja bardzo lubi dreptać, wylegiwać się na srebrzystym pluszaku :-)
Prezenty prawie wszystkie zapakowane :-) Ciasteczka upieczone:-)
Jeszcze muszę ogarnąć mieszkanko - dobrze, że to tylko niespełna 50m2 ;-) Są szanse, że zdążę ze wszystkim na czas hehe
Z życzeniami wstrzymam się do jutra - jutro ostatni przedświąteczny post :-) Zatem do jutra! :-)
W końcu udało mi się popełnić wieniec świąteczny :-)
Styropianowy podkład + duuużo lnianych kwadracików + masa szpilek + bobmki na druciku w odcieniach srebra + organzowa wstażka = 100% handmade by My Cats & Interior Ideas :-)
Co więcej twardo trzymam się postanowienia, że święta w tym roku będą biało-srebrne z kroplą czerni :-) Jak dotąd udało mi się unikać czerwieni - choć muszę przyznać, że nie jest łatwo :-) Ale z efektu jestem bardzo zadowolona.
Liczę że w weekend, między jednym a drugim pieczeniem ;-) uda mi się zmontować kolejny wieniec ale tym razem z samych srebrnych bombek. No i oczywiście muszę zapolować na drzewko świąteczne :-)
Wszystkie hiacynty zaczęły pięknie kwitnąć - oby wytrzymały do świąt:-)
Ach i dzisiaj pan kurier przytargał mój nowy dywan do salonu. Juuuuupi :-) Jest piękny. Srebrzysty. I co chwila po nim drepczę :-P
Ależ ten czas leci!
Za tydzień święta, a ja nie zrealizowałam nawet połowy pomysłów na świąteczne dekoracje! Aaaaaa.
Dzisiaj wreszcie dotarły bombki na wieńce - jutro zaczynam działać! Kurczaki, mam nadzieję, że do weekendu wyprodukuję co nieco. Liczyłam też, że w miniony weekend ubiorę świąteczne drzewko - i tu kolejne rozczarowanie - zamiast wybierać choinkę byłam uziemiona w pracy. Nic to, nadchodzące dni zapowiadają się nader pracowite ;-)
A tymczasem kolejna porcyja hiacyntowych dekoracji ;-) W końcu musiałam jakoś zagospodarować te moje skromne 15 sztuczek hihi:-D. Trzy z nich wylądowały w dukowych pucharkach do lodów. Swoją drogą bardzo je lubię. Wyglądem i fakturą przypominają moje ulubione słodkie wafle do lodów od Grycana ;-)
Na tablicy zadyndała zawieszka z VillaNostalgia, a do nózki jedneej z hiacyntowych 'doniczek' przytuliła się zdobyczna TK Maxx'owa zawieszka z reniferem - 3 sztuki (każda inna) kosztowały niecałe 15 zł :-)
Skorzystałam z grudniowego darmowego dnia dostawy i powiększyłam nieco kolekcyję moich papierowych taśm dekoracyjnych - będą jak znalazł do pakowania świątecznych prezentów :-) Tak, tak mam już wszystkie prezenty - huh, dobrze, że przynajmniej tę pozycję mogę skreślić z listy-rzeczy-do-zrobienia :-)
A jak Wasze przygotowania do świąt?:-) Czy tylko ja jestem w lesie w tej materii ?;-P
Hiacynty jeszcze do nie tak dawna kojarzyły mi się głownie z wiosną i okresem około-wielkanocnym. Dopóki na dobre nie wsiąknęłam w blogowo-wnętrzarski świat ;-)
Co tu dużo pisać - urzekły mnie skandynawskie (ale nie tylko) stylizacje bożonarodzeniowe wykorzystujące hiacynty (która nota bene bardzo lubię i które jako jedne z nielicznych nie cieszą się zbytnim zainteresowaniem moich kociastych - ciekawe dlaczego, hm ?;-)) oraz amarylisem w roli głównej. I tak oto kolejny już rok z rzędu w okolicach grudnia napadam na Szweda i kupuję niemal hurtową ilość sadzonek :-P (no dobra w tym roku to było tylko 5 doniczek z 3 hiacyntami każda hihi). Zapach, kiedy kwitną, mają nieco intensywny, ale wtedy rotacyjnie lądują w łazience - idealny odświeżacz powietrza kiedy z wc korzysta trzech chłopa hihi ;-)
I tak od tygodnia w mojej hacjendzie królują hiacynty w jedynym słusznym kolorze - białym oczywiście. No dobrze, póki co to w zielonym ;-) Otulone mchową kołderką. Upstrzone srebrnymi bombkami i niewielką ilością orzechów.
W końcu swoje 5 minut dostało srebrne pudełko - chyba na stałe zostanie już... doniczką ;-) W takiej osłonie podoba mi się najbardziej.
W kuchni - też hiacynty :-P
Stoją jeszcze w kilku innych miejscach :-) ale z lodówki jeszcze nie wyskakują (póki co hihihi).
Swoją drogą dzisiaj było 13 w piątek - poza tym, że rano wsiadłam nie do tego tramwaju co trzeba (choć święcie przekonana byłam, że jadę 26ką, która nieoczekiwanie okazała się być 4ką;-) i zorientowałam się dopiero jak dotarłam do centrum zamiast na Wolę, to piąteczek minął mi zupełnie spokojnie :-P
Dobrej nocy! :-)
Tak, tak - szklane cudeńka produkcji Agnieszki z Agnetha.home mam i ja :-)
Zamówienie złożyłam jeszcze w listopadzie i z wielkim utęsknieniem wyczekiwałam wizyty pana kuriera z Agnieszkowymi skarbami. Spod zdolnych łapek Agnieszki wychodzą niesamowite przedmioty. Zresztą wie to chyba każdy to miał okazję zajrzeć na Jej bloga czy oglądać przepiękne katalogi z Jej wytworami.
Miałam naprawdę ogromy problem z wyborem - najchętniej przygarnęłabym WSZYTKO hihi :-)
Ale od czegoś trzeba było zacząć. Wybór padł na lampion Katedral - to była niekwestionowana miłość od pierwszego wejrzenia ;-) Ale żeby nie było tak prosto to zamarzyłam sobie, że chcę go w złocie i ze szklanym dnem - i Aga oczywiście wyczarowała takowy dla mnie. Piękny jest, prawda? :-)
Do kompletu zamówiłam, mogę chyba rzec, że już kultowe pudełko S.Box w średnim rozmiarze. Również w złocie. I na toczonych nóżkach. Miodzio :-)
Jestem zachwycona Agnieszkowym wyrobem :-) A jakby tego było mało to wszystko było ładnie zapakowane. Bardzo lubię jak piękne opakowanie skrywa jeszcze piękniejszą zawartość :-) Takie przesyłki mogłabym otrzymywać codziennie :-) Radość ich rozpakowywania - bezcenna :-)
Docelowym miejscem tych szklanych piękności będzie sypialnia. Ale dzisiaj pogoda jest wyjątkowo niełaskawa - ciemnica niesamowita. Nic to, zapewne jeszcze nie raz uraczę Was zdjęciami moich złotek ;-)
Agnieszko, dziękuję :-)
P.S Niech ktoś odda słońce!!! ;-)
To do kolejnego ...posta :-)
A więc dzisiaj pierniczki :-)
Nie wiem jak Wy, ale ja lubię je najbardziej z aromatycznym grzanym winem :-) Koniecznie z goździkami i szczyptą cynamonu.
Przepisów na pierniczki jest naprawdę duuuużo. Ja tym razem skorzystałam z przepisu na "szybkie" pierniczki z MoichWypieków. Są przyjemnie korzenne. Lekko kruche. Gotowe do zjedzenia zaraz po wyjęciu z piekarnika :-)
Na ok. 55 pierniczków potrzebujemy:
- 300 g mąki pszennej
- 100 g mąki żytniej pełnoziarnistej
- 2 duże jajka
- 13 dag cukru pudru
- 10 dag masła, roztopionego
- 10 dag miodu
- 1 łyżka przyprawy do piernika
- 1 łyżka kakao
- 1 łyżeczka sody oczyszczonej
Wszystkie składniki należy wsypać do naczynia, wymieszać i wyrobić. Ciasto może być klejące, ale nie dodawać mąki.
Ciasto
rozwałkować na grubość 4 mm (nie cieniej), podsypując je teraz mąką
(tyle, by się nie kleiło). Wykrawać różne kształty pierniczków. Układać
je na blaszce w niewielkich odstępach. Piec w temperaturze 180ºC przez
około 8 - 10 minut. Studzić na kratce. Dowolnie udekorować. Ja polałam swoje lukrem z waniliową nutą. Do lukru dodałam kilka kropel ekstraktu waniliowego. Inną opcją jest pasta waniliowa - wtedy lukier nabierze nieco koloru :-)
I tak oto proszę Państwa Zig zachęca do skosztowania ciasteczek :-)
I jak? Reklama wystarczająco zachęcająca? :-)
Lubicie pierniczki?
Ja jednak najbardziej lubię piernik wg przepisu mojej mamy, najlepiej przekładany bitą śmietaną - jest po prostu obłędny :-) Hmm no to mam chyba plan na jutrzejszy dzień ;-)
pinterest.com
Postanowiłam, że w tym roku chcę mieć choinkę (dziwne prawda, choinka na święta, niepojęte hihi). Żywą. Pachnącą lasem. Ubraną w srebro z odrobiną bieli. Ubraną w piękne szklane bombki ;-)
Do kiedy mieszkają z nami 2 futra ograniczałam się do niewielkich dekoracji mieszkania w okresie świątecznym. Choinkę miałam i owszem, ale sztuczną. Bez lampek, bo moje rude kocisko z ADHD uwielbia wszelakiej maści kabelki. A kiedy choinka zaczęła przebywać głownie w pozycji horyzontalnej, zrezygnowałam z niej w ogóle. Ot, uroki posiadania kotów ;-)
W tym roku chcę jednak spróbować z żywą. Niedużą, co by żadnemu nicponiowi z kociej ferajny nie przyszło do głowy urządzanie wspinaczki ;-) W donicy - bo ekologicznie, a drzewko będzie można później wysadzić w ogrodzie rodziców.
Widzi mi się coś w klimacie:
pinterest.com
A na choince:
pinterest.com
Bardzo podobają mi się ozdoby wykonane z tzw. szkła mercury. Stylizowane na stare. Z ciemniejszymi plamkami i miedzianymi uchwytami. Wystarczy powiesić kilka sztuk na świątecznym drzewku by zyskało ono niepowtarzalnego charakteru. I do tego ta gra świateł odbijanych o lustrzanych powierzchni bombek. Po prostu bomba ! ;-)
Takie bombki nie tylko pięknie wyglądają na choince. Same w sobie stanowią niesamowitą dekorację. Zawieszone na prostych białych wstążkach zadadzą szyku każdemu wnętrzu.
pinterest.com
A może 2 w 1 - choinki ze szkła mercury :-) Były dostępne u Dagi - no ale przegapiłam, i to 2 razy. Rozeszły się jak ciepłe bułeczki...
www.houseofideas.de
A Wy czym przystroicie swoje drzewko? :-)
P.S. Ależ wieje!! Za oknem pierwsza zawieja śnieżna tej... jesieni.
Postanowiłam, że w tym roku chcę mieć choinkę (dziwne prawda, choinka na święta, niepojęte hihi). Żywą. Pachnącą lasem. Ubraną w srebro z odrobiną bieli. Ubraną w piękne szklane bombki ;-)
Do kiedy mieszkają z nami 2 futra ograniczałam się do niewielkich dekoracji mieszkania w okresie świątecznym. Choinkę miałam i owszem, ale sztuczną. Bez lampek, bo moje rude kocisko z ADHD uwielbia wszelakiej maści kabelki. A kiedy choinka zaczęła przebywać głownie w pozycji horyzontalnej, zrezygnowałam z niej w ogóle. Ot, uroki posiadania kotów ;-)
W tym roku chcę jednak spróbować z żywą. Niedużą, co by żadnemu nicponiowi z kociej ferajny nie przyszło do głowy urządzanie wspinaczki ;-) W donicy - bo ekologicznie, a drzewko będzie można później wysadzić w ogrodzie rodziców.
Widzi mi się coś w klimacie:
pinterest.com
A na choince:
pinterest.com
Bardzo podobają mi się ozdoby wykonane z tzw. szkła mercury. Stylizowane na stare. Z ciemniejszymi plamkami i miedzianymi uchwytami. Wystarczy powiesić kilka sztuk na świątecznym drzewku by zyskało ono niepowtarzalnego charakteru. I do tego ta gra świateł odbijanych o lustrzanych powierzchni bombek. Po prostu bomba ! ;-)
Takie bombki nie tylko pięknie wyglądają na choince. Same w sobie stanowią niesamowitą dekorację. Zawieszone na prostych białych wstążkach zadadzą szyku każdemu wnętrzu.
pinterest.com
A może 2 w 1 - choinki ze szkła mercury :-) Były dostępne u Dagi - no ale przegapiłam, i to 2 razy. Rozeszły się jak ciepłe bułeczki...
www.houseofideas.de
A Wy czym przystroicie swoje drzewko? :-)
P.S. Ależ wieje!! Za oknem pierwsza zawieja śnieżna tej... jesieni.
Sezon ciasteczkowy oficjalnie uważam za otwarty! :-)
Grudzień u mnie to zawsze okres wzmożonych prac cukierniczych - przede wszystkim to czas wypieku ciasteczek. Z nastaniem adwentu przeglądam sprawdzone przepisy, jak również testuje te nowe coby w świątecznym czasie zaskoczyć bliskich jakimś nowym smakiem. Wczoraj przyszła kolej na maślane ciasteczka z pekanami ze słodką nutą syropu klonowego :-)
Nie mogę już sobie wyobrazić świątecznego czasu bez podgryzania tych niekwestionowanych pyszności. Są niesamowicie aromatyczne. Delikatne. Kruche. Doskonale maślane. No i baaaaardzo orzechowe. Idealne dla mnie! :-)
Przepis pochodzi z jednej z moich ulubionych stron kulinarnych - Bea w kuchni. Znajdziecie tam genialne receptury na słodkości, które zawsze się udają a przy tym nieziemsko smakują :-)
A ciasteczka, które są bohaterem dzisiejszego posta z całą pewnością zadowolą nawet bardzo wymagających koneserów domowych słodkości :-)
Na ok 32-35 ciasteczek potrzebujemy:
- 200 g miękkiego masła
- 100 g cukru
- 2 żółtka
- 3 łyżki syropu klonowego
- 1/2 łyżeczki ekstraktu z wanilii
- ok. 280 g mąki
- 150 g pekanów
- otarta skórka z 1 pomarańczy (można pominąć) - ja pominęłam
Masło ubić mikserem aż będzie lekkie i puszyste, stopniowo dodawać cukier i ubijać aż masa będzie dobrze połączona. W małej miseczce lekko rozbełtać żółtka, syrop klonowy i wanilię. Ciągle ubijając, wlać powoli do masy. Następnie dodać orzechy i – stopniowo – mąkę i dobrze wymieszać (ilość dodanej mąki zależy nie tylko od wielkości naszych żółtek, ale i od samego typu i wilgotności użytej mąki, dobrze jest więc dosypywać jej stopniowo, by ciasto nie zrobiło się zbyt suche). Ciasto podzielić na 2 części, lekko spłaszczyć, zawinąć w folię i schłodzić przez min. 2 godziny (wyjąć z lodówki na ok. 10 minut przed planowanym wałkowaniem, by ciasto lekko się ociepliło i łatwiej wałkowało).
Piekarnik rozgrzać do 165º – 170ºC.
Ciasto rozwałkować na grubość 6-7 mm (jeśli ciasto jest dosyć klejące, polecam wałkowanie przez papier lub folię, by nie dosypywać zbyt dużo dodatkowej mąki) i wycinać kółeczka o średnicy ok. 5 cm (lub inne kształty), układać na blasze wyłożonej papierem do pieczenia (jak większość tego typu ciasteczek – możemy schłodzić je jeszcze kilkanaście minut przed samym pieczeniem) i piec około 15 minut, aż będą lekko złote (uważamy, by nie spiec zbytnio ciasteczek).
Wystudzić na kratce i przełożyć do puszek.
I jeszcze kilka uwag:
- jeśli ciasto jest dosyć klejące, radzę wałkować je przez folię spożywczą lub papier do pieczenia, dzięki czemu unikniemy dodatkowego podsypywania ciasta mąką – co wpływa na konsystencję ciasta; również foremki możemy delikatnie ‘maczać’ w mące, dzięki czemu ciasto idealnie się od nich odkleja
- i ostatnia uwaga – najlepiej upiec ciasteczka od razu z podwójnej a nawet potrójnej porcji ;-)
Ciasteczka idealnie smakują z zimnym mlekiem - co zgodnie potwierdzają Zigi i Tito :-)
Mam nadzieję, że zachęciłam Was do wypróbowania przepisu ;-) Naprawdę warto :-)
Tym samym rozpoczynam mini serię ciasteczkowych wpisów. Mam zamiar podzielić się z Wami jeszcze kilkoma sprawdzonymi przepisami na słodkości, które zawsze się udają a do tego niesamowicie pieszczą podniebienie :-) Kolejny słodki wpis ( a może i dwa ;-) ) już w weekend :-)
A teraz lecę zgarnąć kilka ostatnich (kurczaki, już, tak szybko) ciasteczek i upić kilka łyków ulubionej herbatki :-)
No i dekoracje świąteczne jeszcze czekają...
Do niedługo! :-)